myślodsiewnia

Przywilej ludzi silnych to umiejętność wyboru życia w pojedynkę, jeśli zachodzi taka potrzeba.
Silny człowiek potrafi odróżnić dobro od zła, miłość od uzależnienia i na tej podstawie podjąć decyzję.

sobota, 28 grudnia 2013

o, to mój blog?


Jak Ci z pleców spada cały natłok świąt, prezentów, ludzi, spraw do załatwienia na "chcę to zrobić przed świętami" to nie można się ogarnąć. Ja tak mam, że ciężki zapieprz zakończony takim wolnym dniem jak dziś odchorowuję zawsze nerwówką "zaraz, skoro nic nie robię, to znaczy, że o czymś zapomniałam". No i właśnie dziś tak sobie szperając w ulubionych zakładkach znalazłam tę właśnie - z własnym blogiem. Łał. Zapomniałam, że on istnieje na prawdę. Może warto tu wrócić?

Zaparzę herbaty, zielonej z gruszką.

Dobry wieczór!

wtorek, 26 czerwca 2012

Takie ze mną mieszka, od wczoraj. Znalezione. Narazie je śledzie z talerza, śpi koło mojej twarzy i gdzieś znalazło kokardkę, za którą biega. Pięknie.

środa, 18 stycznia 2012

Nie chwal dnia przed zachodem słońca...

... ani go nie przekreślaj!

Rano nie możesz się obudzić. Przestawiasz budzik o za 10 minut ciągle włączając drzemkę. W efekcie zamiast o 7:00, wstajesz o 8:30. Wyglądasz jak strach na wróble, więc bierzesz prysznic. Pozbawiona suszarki czekasz aż włosy wyschną zanim wyjdziesz (tak Królewno, czekasz, bo za oknem na minusie). Zanim się ogarniesz, wychodzisz z domu po 10, zarząd Poczty Polskiej zrobił ci na złość zamykając najbliższy urząd i teraz dygasz po przesyłki z awizo aż pod bałuciak - dobre 15 minut. Później wsiadasz do tramwaju, bo tam cieplej i szybciej. Tuż przed ostatnim przystankiem wypowiadasz w myśli życzenie "niech dzisiaj się stanie coś fajnego i niespodziewanego, inaczej ten dzień będzie straszny".

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Better...


Ciężko dobijajacy był miniony tydzień. Wyzerowały się zapasy energetyczne. Dramatycznie potrzebuję słońca i ciepła, inaczej zacznę więdnąć. Albo gór. Też by mnie nieco zasiliły energetycznie. Nie mam siły wstać z łóżka, a najgorsze, że nie mam ochoty nawet jeść. Dziś spotkała mnie niespodziewana wycieczka na wiochę po dokumenty. Trochę czasu na myślenie... Nic nie wymyśliłam, tylko tyle, że jestem spokojniejsza i nie mam tej morderczej obsesji myśli gotującyc się pod czaszką. I że wszystko się jakoś samo układa zawsze. Tyle. Ale serce boli, a po spotkaniu z Martą boli jeszcze bardziej.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Samospełniająca się przepowiednia

Budzisz się rano. Dokładnie z takiego snu, jaki opisuję niżej. Wiesz, że coś się dzisiaj stanie. I za godzinę  już wiesz. Stało się. To, czego obawiasz się najbardziej przez ostatnich osiem miesięcy, teraz jest faktem. Ktoś wylewa ci kubeł zimnej wody prosto w twarz. Do jasnej cholery. Nie wiem co powiedzieć, co napisać... bo od południa brak mi słów.

2:46...


Tęsknisz za kimś? Za kimś, kogo obok nie było? Czy to nie dziwne, że odtwarzasz przed oczami twarz, gesty, słyszysz głos i śmiech. Ale to się nigdy nie zdarzyło. Nie wiesz czy się zdarzy, czy nie, ale to widzisz. Bywa, że czujesz dotyk dłoni. I czasem, kiedy noc nie jest tak bestialsko bezsenna i jednak zaśniesz... przeżywasz to, co za dnia było płonnym marzeniem. Wtedy niczego sobie nie wyobrażasz, to jest. Mówisz, słuchasz, patrzysz, całujesz i jesteś. Jest naturalne. Potem się budzisz.